Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 2 maja 2024, o 04:43




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 12:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Bardzo ciekawią mnie stosunki, zachowania ludzi na takim małym metrażu, gdzie nie można się na kogoś obrazić i wysiąść, lub oddalić się od namiotu po pobliskiego dęba i pomilczeć. Ciasno, mokro, zimno, buja, każdy każdego trąca, stuka , popycha ... itp itd.
Z mojego małego doświadczenia wiem, że na łódce troszkę się poznaje ludzi. Póki jest to dzień, dwa, kilka dni to każdy trzyma fason, dłużej - wszytko wyłazi jak to ktoś tu napisał juz na forum.

Jak to jest, co wtedy robi prowadzący rejs, jak występuje jakiś konflikt między dwiema , trzema osobami, bo coś ktoś do kogoś coś ma ... trudna sytuacja a płynąć i trzymać wachtę trzeba. Przecież do kąta za to się nie pójdzie.

Proszę, piszcie o Waszych spostrzeżeniach i doświadczeniach jako prowadzących rejs lub załogantów.

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 12:30 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 mar 2008, o 13:58
Posty: 283
Podziękował : 2
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: JSM
banan70,widzę że nie dajesz spokoju z tym pytaniem :DD
Osobiście wydaje mi się że te rejsy w których ja pływałem trwały za krótko żeby sie na kogoś obrażać czy inne głupoty wymyślać. Pozatym chyba każdy zdaje sobie sprawę z tego że jacht to takie miejsce w którym niema miejsca na fochy i inne dziecinne zachowania.
Spotkałem natomiast kiedyś rybaka w Kołobrzegu, który pływał w takie dłuższe kilkumiesięczne rejsy i z ciekawości zapytałem go jak wyglądają stosunki między ludzkie na takim rejsie. Mówił ze pierwszy miesiąc jest ok, potem zaczynają się jakieś dzikie jazdy, że twoje skarpetki leżą tak a nie inaczej, że krzywo siedzisz, że się patrzysz itd. Ale to znam tylko z opowieści ;)

_________________
"Na świecie nie ma nic bardziej giętkiego ani delikatnego niż woda;
a jednak nie ma też niczego, co przewyższa ją twardością i siłą"
Lao-tse, chiński mistrz tao


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 12:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
;) nie daje spokoju bo mało kto odpowiada ;)
a przecież na rejsach czy to kilka dni czy to miesiące - nie jest się samemu tylko w jakieś społeczności. ( pomijając samotników )
Wiem, zdaje sobie sprawę że przez klika dni to raczej tak jak napisałeś -
Mirko napisał(a):
Pozatym chyba każdy zdaje sobie sprawę z tego że jacht to takie miejsce w którym niema miejsca na fochy i inne dziecinne zachowania.


- sam tak pływałem z ludźmi rożnymi. No ale jak to mówią, Ci co w wojsku byli - "tyle to się wytrzyma nawet w kiblu na szelkach" ;)

....ale jak się zacznie właśnie:
Mirko napisał(a):
że twoje skarpetki leżą tak a nie inaczej, że krzywo siedzisz, że się patrzysz itd.
- to co dalej ? Jak z tym sobie radzić ?

Bo nikt nie powie - najgorsze co się może przydarzyć to taki kwas na pokładzie ( jeśli chodzi o stosunki)

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Ostatnio edytowano 7 kwi 2009, o 13:43 przez Banan, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 13:34 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Znakomitą większość rejsów odbyłem w gronie znajomych. Również w rejsach "kojowych" starałem się pojechać ze znajomymi. Oprócz jednego przypadku, zresztą opisanego na forum, zawsze wszystko było OK. Mam taka zasadę, nie poruszać tematów kontrowersyjnych, czyli przekonania polityczne, religie, Żydzi itp. Jeżeli ktoś zaczyna, a nie znam ludzi, delikatnie oponuję, typu "nie mówmy o tym, bo potem żaden manewr nie wyjdzie. Z mojego doświadczenia, na rejsy morskie, szczególnie te trudniejsze, pływają ludzie tolerancyjni i otwarci. Wszyscy, którzy mają fobie, siedzą w domu.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 13:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17310
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2178
Otrzymał podziękowań: 3593
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Tomek, nie demonizuj tej "ograniczonej powierzchni". W znakomitej większości rejsów każdy ma swoją koję. Ma koję, to ma to przysłowiowe drzewo o którym pisałeś wyżej i pod którym sobie można w ciszy posiedzieć. Można się położyć, zapiąć fartuch tudzież odwrócić się tyłem do towarzystwa i sobie pomilczeć.

Gdzieś w innym wątku obiecałem, że coś na temat "relacji międzyludzkich" skrobnę, ale wiesz... gdy się zastanowiłem, to doszedłem do wniosku, że na jachcie jest więcej okazji do pobycia samemu niż w pracy czy szkole.

No pewnie, że występują jakieś niesnaski, kwasy i totalna nienawiść - jak wszędzie. Zastanów się, masz w pracy maszynę do kawy? Pewnie masz. Masz jakiegoś pacana, którego nie znosisz? Pewnie masz :-)
Co robisz, gdy idziesz po kawę a pacan tam stoi - walisz go w ryj? Staniesz, chwile poczekasz aż on sobie naleje i co najwyżej nie zabawisz go rozmową.

Na burcie jest to samo - trafił Ci się pacan w wachcie, to sobie milczycie i jedyna konwersacja to krótkie polecenia.


banan70 napisał(a):
Ciasno, mokro, zimno, buja, każdy każdego trąca, stuka , popycha
Ale pamiętaj, że to "zimno, popycha, trąca" to stan normalny, podobnie jak normalnym stanem przy "maszynie do kawy w firmie" jest "sucho, przestrzeń i Wersal". Nikt się "normalności" nie czepia, że jest normalna :-)

banan70 napisał(a):
Jak to jest, co wtedy robi prowadzący rejs, jak występuje jakiś konflikt między dwiema , trzema osobami, bo coś ktoś do kogoś coś ma ... trudna sytuacja a płynąć i trzymać wachtę trzeba.

Po pierwsze można zmienić skład wacht. Po drugie, można się nie odzywać. Po trzecie, można delikwenta wysadzić w najbliższym porcie. Po czwarte, można go zabić :-)
W długi rejs nie wypływa się tak - fiuuuut i już. Z reguły jest tak jak u Krzyśka. Wyszli z Kanarów i przed dużym skokiem weszli do Cabo Verde.
Jeśli byłby kretyn na burcie, to zapewne prowadzącemu starczyłoby czasu na poznaniu się na bydlęciu w wywaleniu go z załogi.

BTW Czasami ktoś komuś da w mordę albo ktoś strzeli focha i wypisze się z załogi gdzieś po drodze burząc porządek rzeczy, ale... przy maszynie do kawy też można oberwać, więc ewenement to żaden :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 13:57 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Maar napisał(a):
Z reguły jest tak jak u Krzyśka. Wyszli z Kanarów i przed dużym skokiem weszli do Cabo Verde.

Z nieznanymi mi załogantami nawiązałem kontakt przed rejsem. Zawsze tak robię i to bardzo dobrze działa
Myśę, że banan zadaje te pytania przed tygodniowym rejsem z Kubrykiem. Jestem pewny, wszystko będzie OK, ale jak nie, to ustępuj i nie wdawaj się w dyskusje. Masz tą mozliwość, kapitan jej nie ma, bo nie może ustępować.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 14:50 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Marku i Krzyśku ;)

oto mi chodziło - dziękuję za wyczerpujące porady ;)

Tak - pytałem też w kontekście tego rejsu - ale nie tylko. To ogólnie ciekawe zagadnienie te stosunki ;) taki mały socjolog się we mnie uwydatnił.

Ale na pewno ciekawszym będzie samo uczestnictwo w moim pierwszym rejsie po morzu.

Ale rzeczywiście, biorąc moje nie wielkie doświadczenie po śródlądziu - "pacanowo" wychodzi z ludzi właśnie na łódkach - ale tylko z tych ludzi , z których ma wyjść. ;)

Dzięki :roll:

ps. Ale jak by ktoś z forumowiczów miał ciekawe opowieści 'stosunkowe' ;) to chętnie poczytam

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 17:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Jak sie idzie do roboty w takim odizolowanym srodowisku to sie robi jakis test psychologiczny, ale to i tak g warte, bo pozniej jak co to lapiduch przepisze jakies piguly i ludzie chodza mniej nerwowe (fakt, na jachcie sie nie zapier... po parenascie godzin, wiec luzniej jest jakos).

Moze powinienes poszukac jakiegos wlasnie lapiducha co na morzu pracuje, by Ci powiedzial na co uwazac, bo zebym pracowal z kims, kogo mozna okreslic jako "zupelnei normalny" to sie nie zdazylo, taka specyfika zawodu.

Ja zasadniczo w pracy wyleczylem sie z leku wysokosci w ciagu kwadransa, pozniej tylko mi sie po nocach snilo morze z wysokosci 30m... A teraz, jak zaczynam za duzo myslec o pracy to sobie lykam tableteczke i mi przechodzi :)

Ludzie moze dziwni byli, ale kazdy pomocny, kazdy samotnik, i z kazdym mozna sie bylo w zbiorniku schowac i pogadac.

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 18:09 

Dołączył(a): 20 mar 2009, o 20:59
Posty: 170
Lokalizacja: Krosno/Kraków
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
W sytuacjach bezproblemowych zawsze można sobie poradzić i jest ogólnie dobrze, z kimkolwiek by się nie pływało. O wiele gorsze są sytuacje kryzysowe. Raz pływałem po Mazurach na 4 jachty. Pierwszego dnia poszliśmy na Śniardwy powłóczyć się bez celu i później kierować się dalej. Późnym popołudniem dostaliśmy wiadomość z jednego jachtu, że mało co się nie pozabijali, stoją gdzieś tam i kończą rejs. Dodam, że każdy z każdym na wszystkich jachtach się znał (tzn. była to grupa 20 znajomych). Później się wyjaśniło dopiero, co się podziało, jak popłynęliśmy po nich.
Na jachcie byli w 5 osób. Dwie pary i jeden facet. Wszystko było dobrze, aż lekko nie przywiało. Pokręcili trochę zwrotów i zniknęli gdzieś. Każdy jacht miał mapy i znał dokładną trasę z godzinami, w których w danym momencie trzeba się stawić. Im się coś pokręciło i delikatnie się zgubili. Wiatr nabierał mocy, więc sternik chciał gdzieś się schować, ale załoga zaczęła go krytykować, że nie potrafi pływać, że się zgubił. Generalnie nic poważnego, ale trwało to jakiś czas. Jednocześnie nalegała, żeby znaleźć kierunek i płynąć na miejsce, gdzie była reszta. Musieli płynąć pod wiatr, więc przechyły robiły się dość konkretne (niektórzy płynęli pierwszy raz). Powoli zaczęło robić się buntowo, bardziej ściemniać, lać deszczem i mocno wiać. Pary się w końcu podzieliły, bo koleś który miał najwięcej do powiedzenia, zaczął ostrzejszą krytykę. Jego dziewczyna stanęło po jego stronie. Dziewczyna sternika po jego, a samotny facet zaczął się fatalnie czuć i położył się pod pokładem. Dokładnego przebiegu nie znam, ale zaczęła się ostra kłótnia, w końcu ten drugi przejął ster i było jeszcze gorzej, ale w końcu wiatr ich zawrócił i popchał gdzieś w krzaki. Tam już im ktoś pomógł przycumować.

Pomijam fakt, co się powinno robić w takich sytuacjach itp. chodzi mi o to, że czasem presja załogi w sytuacji złej albo kryzysowej, potrafi doprowadzić do bardzo głupich rzeczy. Inny przykład, to katastrofa morska Rzeszowiaka, nie wiem, czy ktoś kojarzy o co tam chodziło dokładnie, ale w skrócie poprzez presję załogi, doświadczony kapitan 60lat, stracił życie. Sporo upraszczam, ale podjęto wiele błędnych decyzji tylko w wyniku zdania załogi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 18:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
pablo_sb napisał(a):
że czasem presja załogi w sytuacji złej albo kryzysowej, potrafi doprowadzić do bardzo głupich rzeczy

Będę pisał o morzu, ale jezior to też w jakimś zakresie dotyczy. Jak kapitan zaczyna ulegać presji załogi na wodzie, to zacznijcie się bać, ale też nigdy takiej presji nie czyńcie. Wszystko można omówić w porcie.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 19:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17310
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2178
Otrzymał podziękowań: 3593
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
cape napisał(a):
Jak kapitan zaczyna ulegać presji załogi na wodzie, to zacznijcie się bać, ale też nigdy takiej presji nie czyńcie

Łatwo mówić "presji nie czyńcie". Gdy 10 par przestraszonych ocząt patrzy na Ciebie z nadzieją, że ich ocalisz to co to jest jak nie presja?!

Uleganie presji (przez prowadzącego) jest złe, a nie jej wywieranie.

Cytuj:
katastrofa morska Rzeszowiaka, nie wiem, czy ktoś kojarzy o co tam chodziło dokładnie, ale w skrócie poprzez presję załogi, doświadczony kapitan 60lat, stracił życie.
O martwych źle mówić nie wypada, ale prowadzący Rzeszowiaka nie był doświadczonym i nie był kapitanem a zginął w zasadzie na własną prośbę i przez własną niewiedzę (ze szczególnym uwzględnieniem niewiedzy w zakresie obsługi GPSa).

Poddanie się presji załogi było jedynie początkiem spirali błędów!

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 7 kwi 2009, o 22:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 cze 2007, o 12:00
Posty: 4740
Podziękował : 162
Otrzymał podziękowań: 321
Uprawnienia żeglarskie: -)
Maar napisał(a):
Ma koję, to ma to przysłowiowe drzewo o którym pisałeś wyżej i pod którym sobie można w ciszy posiedzieć. Można się położyć, zapiąć fartuch tudzież odwrócić się tyłem do towarzystwa i sobie pomilczeć.


Na rejsach, gdzie nie znałem nikogo, pomimo tego, że nigdy nie miałem kłopotów z nawiązaniem znajomości i pozytywnymi relacjami międzyludzkimi, zawsze nadrabiałem trochę zaległości w byciu samemu ze sobą - mp3 w koi, trochę czasu żeby pomyśleć, przemyśleć pewne tematy, nic Cie nie goni, więc można na spokojnie, poczytanie książki, która od dawna się gdzieś sama otwiera a przeczytać nie ma kiedy.


Co do presji na kapitanie to pamiętam takie jedno zdarzenie.
Mój pierwszy obóz jako kapitana jachtu na Zalewie Solińskim. Prowadziłem jak na śródlądzie bardzo bezpieczny jacht Carina. Na pokładzie oprócz mnie, moi rówieśnicy i rok młodsi (ja wtedy 16 lat). Solidnie zaczęło dmuchać, a Carina przeżaglowana zaczęła mi kręcić się w kółko nie słuchając steru, przy okazji wchodząc w spory przechył.
Podaje komendę "grot precz" na co załogant filozoficznym tonem "a może zrzucimy foka" moja odpowiedź była krótka aczkolwiek bardzo skuteczna "spie.. na dziób bo Cie zaj..." i grota w kilkanaście sekund nie było, a ja na foku spłynąłem z wiatrem do zatoki.
Być może ktoś powie, że nigdy nie powinienem tak się odezwać, ale filozoficzne dysputy z komendami, w trudnych warunkach trzeba natychmiast przerywać i właśnie od tego jest kapitan jachtu.

Pozdrawiam


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 07:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
carlo napisał(a):
Co do presji na kapitanie to pamiętam takie jedno zdarzenie

Myślałem o innej presji. Opisana sytuacja na Solinie była krótka i szybko rozwiązana. Ale np wyjście z portu w sztorm, bo trafił się amator kwaśnych jabłek, który się literatury marynistycznej naczytał, albo kwestionowanie refowania, bo "tak ambitnie się płynie". Próby wymuszeń wejścia do portu, do którego w tych warunkach wejście jest niebezpieczne i trzeba płynąć dalej. Np Łeba jest niebezpieczna, trzeba do Władysławowa lub na Hel. Itp.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 12:50 

Dołączył(a): 20 mar 2009, o 20:59
Posty: 170
Lokalizacja: Krosno/Kraków
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Maar napisał(a):
O martwych źle mówić nie wypada, ale prowadzący Rzeszowiaka nie był doświadczonym i nie był kapitanem a zginął w zasadzie na własną prośbę i przez własną niewiedzę (ze szczególnym uwzględnieniem niewiedzy w zakresie obsługi GPSa).
Poddanie się presji załogi było jedynie początkiem spirali błędów!

Doświadczony wiekiem miałem na myśli, niefortunnie się wyraziłem. A kapitan w sensie prowadzący, nie chodziło mi o stopień, ale co do reszty zgadzam się z Tobą. Ot takie sprostowanie tylko.

cape napisał(a):
Myślałem o innej presji. Opisana sytuacja na Solinie była krótka i szybko rozwiązana. Ale np wyjście z portu w sztorm, bo trafił się amator kwaśnych jabłek, który się literatury marynistycznej naczytał, albo kwestionowanie refowania, bo "tak ambitnie się płynie". Próby wymuszeń wejścia do portu, do którego w tych warunkach wejście jest niebezpieczne i trzeba płynąć dalej.

Wiesz, to już jest głupota. Przeważnie chyba rodzi się w umyśle jednej, dwóch osób, bo jak jest sztorm i osoba odpowiedzialna za resztę powie, że jest zbyt niebezpiecznie, to w zasadzie dyskusja się ucina. Albo jak parę osób wyskoczy z jakimś pomysłem na wodzie, to się ich pacnie pod pokład i spokój. Gorzej jak takie sytuacje mają miejsce na wodzie i większość załogi albo prawie cała, wywiera jakiś nacisk, a w końcu załoga jest potrzebna prowadzącemu do konkretnych działań.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 13:34 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17310
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2178
Otrzymał podziękowań: 3593
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
pablo_sb napisał(a):
w końcu załoga jest potrzebna prowadzącemu do konkretnych działań

Tak trochę offtopicznie - do jakich działań potrzebna jest prowadzącemu załoga? Pytam z babskiej ciekawości, bo nic mi nie przychodzi do głowy.

ps. Jak pokazuje piśmiennictwo, sytuacje ekstremalnie trudne najlepiej rozwiązać opuszczając jacht, który samotnie, w spokoju i z należytą dostojnością dopłynie do brzegu. Jednoznacznie wskazuje to na fakt, iż oprócz załogi także prowadzący jest niepotrzebny do bezpiecznego żeglowania :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 13:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
pablo_sb napisał(a):
Wiesz, to już jest głupota. Przeważnie chyba rodzi się w umyśle jednej

Opiszę sytuację, kiedy to kapitan był skłonny więcej ryzykować. Przypłyneliśmy w wietrze NW 7/9 B jak na skrzydlach starym bruceo z Karlskrony pod Łebę. Byliśmy o świcie i skontaktowaliśmy się z kapitanatem. Mają tam kamery i wiatromierz w główkach. Podano nam wiatr ok 6 B w główkach. Przy takim wietrze wejść się nie da. Staneliśmy w dryf. Około południa wiatr w główkach zelżał, ale ostrzegł nas kapitanat, że głębokości niepewne i nieznane. W Łebie po takim nawet małym sztormie, często zamula. Kapitan miał ochotę wchodzić, a był to port macierzysty i jachtu i kapitana, mimo, że miesiąc wcześniej dupneli tak, że trzeba było jacht slipować. Potrzeba wejścia była wielka, koniec rejsu i brak piwa. Jeden nawet zaczął rozkręcać kompas sterowy, bo tam spirytus i co z tego, że z glikolem.
Ja będąc pierwszym stawiałem tak sprawę, po co ryzykować, płyńmy do Władysławowa lub na Hel. I tak sobie gadaliśmy w dryfie on chciał, ja nie, aczkolwiek to jego suweremna decyzja co podkreślałem, aż nas zdryfowało za Stilo. Pod wiatr już nie było sensu. Popłyneliśmy do Władkowa.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 14:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Cytuj:
Dziewczyna sternika po jego, a samotny facet zaczął się fatalnie czuć i położył się pod pokładem.


A komenda "lezec" byla?


Cytuj:
Jak kapitan zaczyna ulegać presji załogi na wodzie, to zacznijcie się bać, ale też nigdy takiej presji nie czyńcie. Wszystko można omówić w porcie.


Z szefem sie nie dyskutuje, od momentu wpisania ze na jacht wlazl, do momentu wpisania ze z jachtu zlazl to mozna w spokojnej chwili najwyzej zapytac co sadzi o pomysle, w SPOKOJNEJ chwili.


Cytuj:
Łatwo mówić "presji nie czyńcie". Gdy 10 par przestraszonych ocząt patrzy na Ciebie z nadzieją, że ich ocalisz to co to jest jak nie presja?!


Komenda "wystraszyc sie" byla?
Jejku, takich ludzi trzeba do jakiejs pracy zagnac zeby nie mysleli ze sie boja, tylko czym innym makowki zajeli. Chocby zeby sie przypieli i zaczeli myc "okienka" na nawietrznej :)

Cytuj:
Podaje komendę "grot precz" na co załogant filozoficznym tonem "a może zrzucimy foka" moja odpowiedź była krótka aczkolwiek bardzo skuteczna "spie.. na dziób bo Cie zaj..." i grota w kilkanaście sekund nie było, a ja na foku spłynąłem z wiatrem do zatoki.
Być może ktoś powie, że nigdy nie powinienem tak się odezwać, ale filozoficzne dysputy z komendami, w trudnych warunkach trzeba natychmiast przerywać i właśnie od tego jest kapitan jachtu.


Komenda swieta rzecz, przeciez mogl zabic, dobry stary-nie zabil. Pofilozofic to sobie mozna na forum i przed wpisaniem do logu ze "na jacht kanka wlazl".


Cytuj:
Ale np wyjście z portu w sztorm, bo trafił się amator kwaśnych jabłek, który się literatury marynistycznej naczytał, albo kwestionowanie refowania, bo "tak ambitnie się płynie".


To juz wina kapitana, jak zaloga sie nudzi to jej rozne gupie guposci po lbie chodza, powinien im cos wymyslec, moze muszli sie za duzo polepilo pod WL i przetrzec trzeba na przechyle?


Cytuj:
Tak trochę offtopicznie - do jakich działań potrzebna jest prowadzącemu załoga? Pytam z babskiej ciekawości, bo nic mi nie przychodzi do głowy.


Maar-do zapewnienia przyjemnych i higienicznych warunkow pracy na jachcie poprzez stale jego pucowanie, oraz balastowania w trakcie gdy cap' sobie nalewa i zeby sie nic nie wylewalo (w takt fal maja latac miedzy burtami).


Cytuj:
Potrzeba wejścia była wielka, koniec rejsu i brak piwa.


No ale to sa tzw sily wyzsze, bez piwa plywac sie nie da. Wiadomo-oslabienie psychiczne calej zalogi.


Wlasciwie to nie rozumiem, takich zupelnie zielonych ludzi to wzialem raz, fakt ze znajomi, ale pierwszy raz zaglowke widzieli. I zaden nie dyskutowal, wiec plynelo sie bezpiecznie, choc wiatr na taka lupinke byl z deka przyduzy i niektorzy struchlali jacys byli.

Trzeba ludziom jasno wyjasniac, ze tam gdzie zaczynaja sie komendy konczy sie logika, to ma byc wykonane natychmiast bez wnikania co takiego stary sobie umyslil, on odpowiada za to co umyslil i nie ma tu miejsca do dyskusji w trakcie. Najwyzej mozna sobie pozniej kule po pokladzie toczyc.

Ale pyskata zaloga, tak jak tu poczytalem... jejku, wpierdy powinni dostac zaraz po wejsciu na poklad, i tak codziennie, zeby wiedzieli ze swieto jak ich nikt nie bije i powod do radosci. Po to sie powinno trzymac bosmana-sadyste.


Ja swoje odjazdy z glowa tez mialem, mielismy nowych monterow, z lapanki, uprawnienia miec, a dac sobie rade w pracy to dwie zupelnie rozne rzeczy. Zdazalo im sie zapomniec palnik i kable wyciagnac na poklad na przerwe (bo za duzo roboty, kur za to czlowiekowi placa) czy nie sprawdzic czy dobrze zakrecone zawory. Po paru takich przypadkach lazilem w kolko i sprawdzalem wszystko po kilka razy, bo przez nowych doszlo do paru wypadkow (palnik zostal w zbiorniku, gaz sie nazbieral i sie zapalilo). A ze pracuje sie tam po parenacie godzin w srodku zbiornika balastowego, w ciemnym, to i rozne rzeczy czlowiekowi sie w glowie bzduraja. Zdaza sie nawet tam spac, wiec cala doba w metalowej puszce, gdzie nie mozna nawet stanac, a wkolo pomyslowe sklerotyki, co nie rozumieja jak im napisali zeby po sobie narzedzia i kable z gazem, pradem wynosic.

No i pan Kowalski zaczal sie budzic w nocy i lazic sprawdzac czy mu gazem nie smierdzi (akurat czlowiek pracujacy z gazem duzo zapachow czuje), albo czy sie za lekko nie ooddycha (bo sie tlen ulatnia). W koncu pan Kowalski zaczal nerwowo i nieregularnie spac, po ktoryms z rzedu wypadku, ze "monter z lapanki" jak podpalil sobie weze to w panice zaczal uciekac, zamiast je zagiac i poczekac az zgasna.

Pan doktor posluchal, skierowal do szafki i zadal dwa razy dziennie natriumvalproat i citalopram raz, coby sie za duzo nei przejmowac tym co ma wisiec, bo i tak nie utonie.

Wypadki zdazaly sie dalej, za to czlowiek juz z kompletnym olewem podchodzil do panujacej wszedzie glupoty i zagrozenia.

Wiec odpowiedzialnosc za innych tez potrafi wykonczyc-nie meczcie brygadzisty, cap' czy kogo tam macie w swojej zalodze za dozorce, bo mozna czlowieka wykonczyc nerwowo samym niestosowaniem sie do obowiazkow.
A do obowiazkow zalogi nalezy wykonywanie komend natychmiast i bez szemrania.

I dlatego wcale mnie nie dziwi ze stary krzyknal ze "zapier bo zaje" czy jakos tak, bo mial wtedy wieksze zmartwienia niz widzimisie i dyskusje, to stary jest od tego zeby wiedziec kiedy. Calkowicie slusznie zrobil. Z czlowiekiem ktory umie wyegzekwowac swoje zdanie, chocby najglupsze plywa sie mniej bezpiecznie, a reszta i tak ma wisiec, nie utonie.

Chcialbym jeszcze nadmienic ze wiele rejsow zostalo przerwanych bo skip popelnil samobojstwo i takie przypadki sa spisywane juz od stuleci...

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 14:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
Poruszono tu wiele różnych aspektów równocześnie (oczywiście mówę o poważnych postach).
Myślę, że banana70 interesowała przedewszystkim kwestia współistnienia wielu osób na małej przestrzeni. Problem jest bardzo realny. Co prawda wiele długich rejsów kończy sie pomyślnie pod tym względem, i wcześniejsze przyjaźnie potrafia je przetrwać, lecz bywa i inaczej. Wysiadanie załogi, konflikty, znam przypadek rozwodu po małżeńskim rejsie. Własna koja, a nawet własna kabina, nie są pełnym azylem. Ktoś mądry powiedział kiedyś w takiej sytuacji, że "oni nawet moje mysłi we śnie czytają".
Sukces wymaga wielkiej klasy ludzkiej od wszystkich współzałogantów i wymaga istnienia w załodze "lidera" (liderów), umiejącego wyczuc nastroje, posterowac, rozładować.
Z własnego doświadczenia wiem, ze to trudne, kiedyś sam się nie sprawdziłem w takiej roli.

cdn.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 14:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Colonel napisał(a):
kwestia współistnienia wielu osób na małej przestrzeni


dokładnie ... czekam na cd.

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 15:04 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Banan-czyli masz pytanie z zakresu-wiara w ludzi czy dyscyplina... Pytanie jakie sankcje moze tak naprawde zastosowac dzisiejszy cap'?

To nie jest bezpieczny sport, mozna sie tu zabic, a ludzie potrafia wdac sie w dyskusje czy kamizelke trzeba zakladac jak sie na poklad wylazi. I tak szczerze... a co im zrobisz?

Bo wplyw na innych mamy taki, jak na lobuza rzucajacego papierki i wybijajacego szyby, mozemy sobie pogadac.

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 15:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17310
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2178
Otrzymał podziękowań: 3593
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Colonel napisał(a):
Z własnego doświadczenia wiem, ze to trudne, kiedyś sam się nie sprawdziłem w takiej roli.

Nie wiem Jędruś o czym piszesz, jeśli o Cubie, to pewnie nie tu dalsza dyskusja, ale... wiesz ile procent załogi zeszło od Henia W. w Kapsztadzie - 100%.
(tak po prawdziwości, to nieco mniej - jeden załogant już na Georgii Pd znalazł sobie kuter rybacki z podwózką na lotnisko w Stanley:-) )

I to nie jest jakaś szczególna wina Henia - po prostu trafili się ludzie, w których nie było nawet ociupinki dobrej woli, chęci, etc. Wynaturzeni naukowcy, pierdzieleni samotnicy i australijska swołocz - każdy z nich miał ego rozrośnięte niczym nasz prezydent. Przy czym zarzewiem konfliktu nie była "mała przestrzeń". Jeszcze przed wyruszeniem w rejs, w czasie pożegnalnej kolacji w knajpie na lądzie, jeden dał drugiemu w ryja.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 16:02 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
Maar napisał(a):
Nie wiem Jędruś o czym piszesz,
...nie będe się teraz angażował w dyskusję, zajmę się następnym odcinkiem, a potem zobaczymy. A więc cd.:
Zupełnie inny problem, to sytuacja gdy w załodze pojawi się "buractwo", ludzie nie przygotowani do żeglowania mentalnie, pozbawieni kultury, mający zupełnie inne cele, niż żeglująca część załogi. Takie przypadki podobno miewają miejsce w rejsach czarterowych, znam je tylko z opowiadań. Czy jest na to sposób? Próbować dobierać załogi, probować sprawdzać wcześniej skipperów, a skipper powinien umiećwystawic takowych buraków na ląd przy pierwszej okazji, nie martwiąc się o ewentualne późniejsze procesy. Zapewne natomiast warto zrobić dokumentację, wpisy do dziennika, zeznania świadków itp.
Najlepiej na taką sytuację nie trafić!

cdn.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 16:52 

Dołączył(a): 4 lip 2007, o 18:30
Posty: 317
Lokalizacja: Świdnik
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Uprawnienia żeglarskie: sternik jachtowy
Colonel napisał(a):
Zupełnie inny problem, to sytuacja gdy w załodze pojawi się "buractwo"


Buraków można uczyć kultury... Przedstawić im ich zachowanie w świetle jakim my to widzimy i po prostu dać im odczuć, że zachowują się jak buraki. Lub ostro i dosadnie im wytłumaczyć, że większość ludzi wokół nie życzy sobie burackich zachowań. W większości przypadków można dać sobie rade bez rękoczynów, lub wysadzania takiego delikwenta w porcie. A następnym razem już będziesz wiedział, że na pewno ten gość się nie nadaje na wspólny rejs ;) Sądzę, że wszystko zależy od nastawienia załogi i charakteru kapitana, który jednak powinien mieć autorytet i decydujące zdanie.
Pozdrawiam
Konrad.

_________________
www.ycpl.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 17:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2005, o 07:24
Posty: 2631
Lokalizacja: Lublin
Podziękował : 275
Otrzymał podziękowań: 261
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
Maar napisał(a):
oprócz załogi także prowadzący jest niepotrzebny do bezpiecznego żeglowania :-)
vide - Rzeszowiak porzucony sam odbył połowę drogi do Kłajpedy a wcześniej w podobnym miejscu porzucony Carterek sam z siebie dopłynął do Gotlandii ( niestety, nie umiał sam wejść do portu, ale uszkodzony właściwie nie był )

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 17:35 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
A z tym buractwem to o co chodzi? O niewykonywanie obowiazkow? Czy ze kolo jest wyrwany z innego swiata i po wachcie wali sie w kojo z winkiem i zagrycha tak jak stal, ale co ma robic to jest zrobione?

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 17:40 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
WhiteWhale napisał(a):
Carterek sam z siebie dopłynął do Gotlandii ( niestety, nie umiał sam wejść do portu, ale uszkodzony właściwie nie był

Dlatego na Carterach nie pływam :lol:
Konrad.Śwd napisał(a):
Buraków można uczyć kultury... Przedstawić im ich zachowanie w świetle jakim my to widzimy

Zastanawia mnie taka sytuacja, jest do poprowadzenia komercyjny rejs "na Chorwacji" organizowny przez jedno z biur. Przyjezdżają ze dwa atokary ludzi, którzy wybrali urlop "na żaglach" i na "łajbie". Niektórzy nawet pływali na Mazurach od drugiego śniadania do podwieczorku, ale jachtu nie prowadzili. Zderzenie ich wyobrażeń z np wrześniowym Adriatykiem może być ciekawe. Może dlatego trasy tych rejsów są takie....jakie są.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 18:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
I kolejny cd.:
To inna z sytuacji, która już pojawiła się w dyskusji. Mamy mniej lub bardziej kompetentna załogę, dość ciężką pogodę i słabego skippera. Skutek może być taki, że podejmuje się decyzje pochopne, sprzeczne albo niewłaściwe. Wspominano tu "Rzeszowiaka" ale ja pamietam przypadek z roku 1965 lub 6, kiedy to w podobnych okolicznościach, tyle że daleko od brzegu porzucono "Wielkopolskę". Załoga zdjęta pzrzez statek przeżyła, a jacht nieuszkodzony o własnych siłach dopłynął do Szwecji.
Mechanizm był prosty:złąoga zarzygana i pzrestraszona, a prowadzący nie mial w sobie sił, żeby ich natchnąć wiarą w sens żeglowania dalej.
Nie należy tu mieszac "nacisku" wywieranego na prowadzącym przez np.I oficera. Takowy mozna potraktować jako dyskurs pomagający wypracować decyzję. Warunkiem jest kompetencja obu dyskutantów i wzajenie zaufanie. Skipper nie może być zakompleksionym słabeuszem, a oficer musi umieć użyć z wyczuciem argumentów, a potem wykonać ostatecznie podjęte decyzje.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 19:10 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Colonel-ale kto takich ludzi na morze wpuszcza?

Dlatego ja bym zgodnie z tym glupim regulaminem, w ciagu 48h przecwiczyl manewry, i to na chama jak nie znam ludzi, nic im nie mowiac, pod koniec wachty pare petard w kuchni, jeden na ochotnika w kamizelce do wody, zeby bylo realistycznie i wlaczamy stoper. Po 48h wracamy do portu omowic sytuacje i wiemy kto wsiada spowrtotem, a kto sie nie nadaje.

Jesli ktos sie boi huku gasnicy, fal, pozaru, albo mu w wybieraniu lin przeszkadza zie sie pozygal pare minut wczesniej to przepraszam... ale na takiego czlowieka nie mozna liczyc i sa lepsze sposoby na proby samobojcze niz wychodzenie z nimi w morze.

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 19:19 

Dołączył(a): 4 lip 2007, o 18:30
Posty: 317
Lokalizacja: Świdnik
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Uprawnienia żeglarskie: sternik jachtowy
vv3k70r, coś w tym jest, ale pamiętaj że to forum czytają nie tylko żeglarze i lepiej nie zniechęcać ludzi do morza. Jeżeli ktoś się boi płynąć w październiku na Północne, to niech płynie w maju na Chorwacje, to może jakiś przechył załapie. Żeglowanie to nie czarna magia, ale nie każdy to lubi albo " ma jaja ". Osobiście znam sporo kobiet, uważanych za płeć słabą, które pływały po zimnych morzach a nawet ocean pozwiedzały, więc to zależy od człowieka co lubi i do czego się nadaje...

A wracając do kapitanów i oficerów, to w pełni popieram Colonela - Kapitan musi być twardy i już. Nie ważne gdzie pływa, bo sytuacja może go nawet na Mazurach zaskoczyć(jak za długo podłubie w nosie)... - trza być twardym a nie miętkim ;)

_________________
www.ycpl.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 8 kwi 2009, o 19:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
banan70 napisał(a):
kwestia współistnienia wielu osób na małej przestrzeni.....
dokładnie ... czekam na cd.


W ramach odpowiedzi, po trochu:
Wbrew pozorom, które ktoś tu stworzył, nawet spory jacht stanowi niezwykle małą przestrzeń, i niezwykle zatłoczoną. W takich warunkach do rangi problemów urastaja niezwykłe sprawy, których w warunkach lądowych poprostu byśmy nie zauważali. Może to dotyczyć wszytkiego:
-ktoś chrapie,
-ktos ma zwyczaj skubać wąsy,
-ktoś lubi zaczynaś dzień od kawy, a ktos od herbaty,
-ktoś pisze list do żony,
-ktoś, kuźwa... znowu czyta książke....
i już nie wspominajmy o lenistwie, niechlujstwie, agresji, spóźnianiu się na wachty itp.

Żeby to przetrwać trzeba pewnej klasy ludzkiej u wszystkich. Przy czym lider (powinien to być skipper) jest tu najważniejszy ale nie jedyny.Bardzo interesująca jest pod tym wzgledem relacja Moniki Witkowskiej z rejsu antarktycznego na "Starym", kiedy to młoda załoga z bardzomłodym skipperem umiała wychodzić z wzajemna sympatia z doraźnych kryzysów. A nie zawsze tak bywa...

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 146 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL